Mrużę oczy z nadzieją, że uda mi się coś dostrzec. Nie mam pojęcia dokąd zmierzamy, jednak w tym momencie jest mi to obojętne. Z tyłu głowy cichy głos szepcze mi, że być może znajdziemy się zaraz w bezpieczniejszym miejscu i powoli zaczynam wierzyć, że tak faktycznie będzie. Pozostanie tutaj dłużej, niż to koniecznie, może nieść za sobą jedynie negatywne skutki. Nie wiadomo kto jest sprawcą zaistniałej sytuacji i jaki ma w tym wszystkim cel. Nikt nie powiedział, że ci ludzie nie mogą być tymi złymi.
Wsłuchuję się w przyspieszony i ciężki oddech mężczyzny, który ciągnie mnie w nieznanym kierunku. Przez chwilę myślę, czy nie lepszym rozwiązaniem byłaby próba wydostania się z jego uścisku i ucieczka, jednak z drugiej strony nic nie wiem o miejscu, w którym się znajduję. W chwili obecnej samotne przemieszczanie się po nim jest nieodpowiedzialne. Gdybym choć w małym stopniu znała to miejsce, miałabym większe szanse na opuszczenie budynku.
W
oddali słychać kolejny wybuch, jednak nie jest tak bardzo głośny, jak te
wcześniejsze. Czy znajdujemy się dalej od tego wszystkiego? To skłania mnie ku
myśli, że być może nieznajomy naprawdę jest kimś, kto chciałby mi pomóc i chce,
bym wydostała się z tego okropnego miejsca. Nie zachowuje się wobec mnie w
sposób agresywny, ale trochę niepokoi mnie to, że nic nie mówi. Chciałabym
zapytać, dokąd idziemy, ale nie jestem w stanie nic wymówić lub może po prostu
boję się jego reakcji. Jak do tej pory wszyscy ludzie, przebywający w tym
budynku, byli okropni. Nie mam pewności, czy ten mężczyzna nie jest jednym z
nich.
Unoszący
się w powietrzu kurz z każdym kolejnym krokiem staje się coraz mniej gęsty.
Dzięki przedostającym się promieniom światła jestem w stanie dostrzec zarysy
przedmiotów. Nie przyglądam się im dokładnie, jednak wyłapuję, że są stare i
być może znajdujemy się teraz w jakieś graciarni. Nieznajomy gwałtownie otwiera
stare, drewniane drzwi, które z hukiem uderzają o meble, powodując, że coś z
nich spada. Wychodząc na zewnątrz w pierwszej chwili światło oślepia mnie.
Zamykam załzawione oczy, jednak jestem zmuszona znów je otworzyć, ponieważ o
coś się potykam.
Otaczająca
mnie okolica to las. Jestem zaskoczona, choć raczej nie powinno być niczym
dziwnym, że budynek, w którym dzieją się tak okropne rzeczy, jest ulokowany
właśnie w takim miejscu i z dala od ludzi. Wzdrygam się, gdy przypominam sobie
moment, w którym pierwszy raz znalazłam się w lesie z kobietą. Od razu
zaczynają towarzyszyć mi uczucia, które były obecne w tamtej chwili, jednak
teraz zdają się być intensywniejsze. Zaczynam ciężko oddychać. Dokucza mi to,
ponieważ jestem niemalże pewna, że jest to bardzo słyszalne, a nie chcę zwracać
na siebie większej uwagi, niż jest to konieczne.
Mężczyzna
zaciąga mnie w stronę uliczki, która z każdym metrem staje się coraz bardziej
zagęszczona przez rosnące krzewy. Dopiero po pewnym czasie od przyzwyczajenia
się do nowej lokalizacji, zauważam, że słońce zachodzi i prawdopodobnie jest
już późna godzina. Przez chłodny wiatr na ciele mam gęsią skórkę i od czasu do
czasu przechodzą mnie dreszcze. Mam nadzieję, że w miejscu, do którego
zmierzamy, jest wyższa temperatura. Nie zapowiada się na to, by noc była
ciepła.
Po
niedługiej chwili z gęstwiny wychodzimy na polanę. Moim oczom ukazuje się
sporych rozmiarów samochód, jednak nie jestem w stanie określić jego marki.
Wnioskuję, że w przeszłości nie interesowałam się tym, bądź po prostu tego nie
pamiętam. Nie przyglądałabym się mu tak długo, gdyby nie to, że w oknie
zauważam siedzącą postać, a raczej śpiącą. Ma głowę opartą o szybę, a krótko
ścięte włosy lekko opadają na zamknięte oczy. Z zaciekawieniem przyglądam mu
się i stwierdzam, że jest to bardzo młodziutki chłopiec, który ma na około 12
lat. Nie jestem pewna, czy śpi, czy być może coś mu się stało. Mam nadzieję, że
to pierwsze. Jego twarz wygląda tak niewinnie, co wywołuje u mnie żal i smutek.
Czy również przeszedł przez to samo, co ja? Tak młody człowiek nie zasługuje na
takie traktowanie.
Z
transu wyrywa mnie mocne uderzenie w ramię. Ktoś przebiegł obok mnie i może
przypadkiem uderzył. Zamieram, gdy widzę, że ta osoba nie jest sama. Ciągnie za
sobą nieprzytomną dziewczynę. Na ten widok miękną mi nogi i wydaje mi się, że
zaraz upadnę. O co w tym wszystkim, do cholery chodzi? Dlaczego te osoby są
nieprzytomne? Czy celowo zostały uśpione, by nie robiły problemów? Nie wierzę,
że same z siebie śpią w dodatku w takiej sytuacji. Oni musieli coś im podać.
Czy ze mną zrobią to samo?
Przy
nagłym przypływie energii chcę się wyrwać i uciec jak najdalej. Czuję, że nie
jestem tutaj bezpieczna, a ci ludzie nie są tymi dobrymi, jak zakładałam na
początku. Jeżeli będę musiała przejść przez to samo, co wcześniej… Jeżeli oni
chcą tego samego, co mężczyźni, którzy schwytali mnie wcześniej, muszę uciekać.
To jest chyba najwyższa pora, aby zdobyć się na odwagę i chociaż spróbować
wydostać się z tego okropnego miejsca. Nie mogę pozwolić na to, by zawładnęli
moim życie. Tylko w takim razie co z nieprzytomnymi ludźmi? Czy byłabym w
stanie w jakikolwiek sposób im pomóc?
Chcę
się wyrwać, ale w tym samym momencie silne dłonie ciągną mnie w stronę
samochodu, a następnie mocno przyciskają do jego drzwi. Z wrażenia wypuszczam
całe zgromadzone w sobie powietrze i z przerażeniem spoglądam na mężczyznę.
Wcześniej nie miałam okazji przyjrzeć się jemu, albo przez zaistniałą sytuację
nie miałam do tego głowy. Jego błękitne oczy powodują, że momentalnie zapominam
o całym świecie i tonę tylko w nich. Mają w sobie coś, przez co nie jestem w
stanie oderwać od nich wzroku. Wydają się być bardzo spokojne, a za razem widzę
w nich nutkę smutku i zrozumienia, co całkowicie nie pasuje do wyrazu twarzy
młodego mężczyzny. W ogóle to ze sobą nie współgra, tworzą totalne
przeciwieństwa i nie wiem, jak mam odebrać bijące od tego człowieka emocje. Chcę
odwrócić głowę, by móc oderwać się od tego wszystkiego i choć na moment
pozbierać myśli, ale nie otrzymuję na to zgody. W mgnieniu oka ciepła dłoń
łapie mój podbródek i nakłania do ponownego spojrzenia w te cudowne oczy.
–
Nie możesz jechać z nami – mówi spokojnym głosem młody człowiek.
Zamieram
na te słowa. W tym momencie już całkiem zaczynam się w tym gubić. W takim razie
po co to wszystko było? Dlaczego mnie stamtąd zabrali? Skoro nie mają zamiaru
zawracać sobie mną głowy, to dlaczego tracili czas na wyciągnięcie mnie z
budynku? To przecież jest bez sensu! Nic się ze sobą nie łączy. Jestem tak
zdezorientowana, że jedyne, co jestem w stanie zrobić, to otwarcie ust, przez
które nie przechodzą żadne słowa.
–
Musisz to znaleźć – dopowiada nieznajomy.
Marszczę
czoło. Nie mam pojęcia o czym mówi. Moje zaskoczenie chyba jest widoczne,
ponieważ słyszę:
–
To, co ukryłaś – szepcze.
Nic
nie rozumiem. Czy mówi o czymś, co wydarzyło się w przeszłości? Jak mam to
pamiętać, skoro nie mam nawet pojęcia, kim jestem? Nie jestem w stanie
przywołać w pamięci dosłownie niczego. Czuję się bezradna. Za dużo w ostatnim
czasie się wydarzyło.
Spoglądam
w błękitne oczy, patrzące na mnie z troskę. Przez chwilę odnoszę wrażenie, że
znam tego chłopaka, ale nie potrafię znaleźć w pamięci nic, co potwierdziłoby
moje przeczucie. Przez chwilę jego tęczówki są zaszklone, ale szybko mruga i po
chwili nic już nie widać. Czy on mi współczuje, czy naprawdę mnie zna? W drugim
przypadku chyba powinien o tym wspomnieć, więc może faktycznie to tylko złudne
wrażenie? Nic już nie rozumiem.
Nieznajomy
ujmuje moją twarz i ciepło na mnie spogląda. Czuję się niezręcznie i nie wiem,
jak mam się zachować. Stoję sztywno i z niepokojem czekam na dalszy rozwój
sytuacji, choć coś mi mówi, że akurat on nie zrobi mi krzywdy. Nie mija długa
chwila, gdy niespodziewanie moje ręce są wolne. Taśma, która tak bardzo mi
ciążyła, zostaje ściągnięta i jestem już w stanie swobodnie wykonywać proste
czynności. Nie mam pojęcia czy mam uciekać, czego się najwidoczniej po mnie nie
spodziewają, czy powinnam jeszcze zostać. W końcu mam teraz najlepszą okazję do
tego, by to zrobić. W momencie gdy zdobywam się na odwagę, nieznajomy łapie
mnie za rękę.
–
Uważaj na siebie – mówi stanowczo i z nutką nadziei w głosie.
Kiwam
lekko głową i gdy już chcę zrobić pierwszy krok, młody człowiek wyciąga jakąś
strzykawkę, a następnie wbija mi ją w ramię. Otwieram szeroko oczy. Przysięgam,
że się tego nie spodziewałam i jestem w szoku, a jednocześnie przeklinam w
myślach, ponieważ powinnam przewidzieć, że nie puszą mnie tak o. Czy ta cała
rozmowa była kłamstwem? Czy to wszystko było zaplanowane? Miałam im zaufać, a
oni mieli w łatwy sposób mnie schwytać? Jestem idiotką! Mam nadzieję, że ten
typ widzi w moich oczach ogromny zawód i jeżeli jest w nim choć krzta
człowieczeństwa, to że czuje się z tym wszystkim chociaż trochę źle.
Zaczyna
brakować mi sił. Gdyby nie to, że nieznajomy mnie trzyma, upadłabym na ziemię.
Nie mogę ustać na nogach. Nawet mam problem z tym, by podnieść ręce. Mogę
jedynie beznamiętnie spoglądać w dal i bezczynnie czekać na to, co ze mną
zrobią. Chyba nawet już się nie boję tego, co może mnie czekać. Być może
substancja, która została mi wstrzyknięta tak na mnie działa i odgania złe
myśli. Może to lepiej? Na chwilę będę w stanie oczyścić umysł i choć trochę od
tego wszystkiego odpocząć.
Serce
nieznacznie mi przyspiesza. Tłumaczę to zdenerwowaniem, bo nie chcę wierzyć, że
to przez tą szczepionkę i że przez nią coś może mi się stać. Naiwnie wmawiam
sobie, że to nic takiego i zaraz mi przejdzie. Wypuszczam z płuc powietrze.
Nawet nie zarejestrowałam w którym momencie moje nogi oderwały się od ziemi.
Czuję, jak moje ciało na czymś się kładzie, jednak nie potrafię stwierdzić, co
to jest i gdzie. Wszystko jest strasznie daleko i wydaje mi się, że nic nie mam
w zasięgu ręki. W głowie mam strasznym helikopter i chyba zaraz mnie zemdli.
Zamykam oczy i próbuję uspokoić się, ale moje serce zaraz wyskoczy mi z piersi.
Dłużej tak nie dam rady. Czuję się okropnie.
Dochodzące z zewnątrz odgłosy stają się coraz bardziej ciche i niemalże po chwili nic już nie słyszę. Słyszę już jedynie dźwięk bicia mojego serca i jakiś dziwny szum. Przeraża mnie to, że nic nie widzę, choć jeszcze przed chwilą panowała jasność. Martwię się o to, czy jutro się obudzę.
***
Obudziłam
się wtedy z krzykiem i byłam cała spocona. Drżącą dłonią zgarnęłam z czoła
mokre kosmyki włosów. Próbowałam uspokoić oddech, ale, wszystko cholernie mnie
bolało. Nie potrafię sobie przypomnieć, dlaczego w tamtym momencie byłam taka
obolała. Pamiętam tylko, że strasznie płakałam i w pewnym momencie chciałam
nawet umrzeć. Czy ktoś sprawiał mi ból? Tylko w jaki sposób? Tamtego dnia
przepłakałam całą noc w ciemnym pomieszczeniu, w którym nie było nawet okna, a
materac był podziurawiony i prawdopodobnie bardzo stary. Chciałam zamknąć oczy
i już się nie obudzić.
W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna. Nie pamiętam jego twarzy. Błagałam go, by sobie poszedł, by w końcu dał mi spokój. By oni dali mi spokój. Nie słuchał. Krzyczał coś do mnie, ale nie potrafię przywołać w pamięci tych słów. W momencie, gdy wszedł do mojego bezpiecznego kącika, znowu się rozpłakałam. Broniłam się rękami i nogami. Nie chciałam, żeby mnie dotykał, a mimo to zrobił to i znów mnie tam zabrał.
***
Strasznie
boli mnie głowa. Mam wrażenie, że zaraz rozsadzi mi ją od środka. Próbuję
otworzyć oczy, ale powieki są zbyt ciężkie, by to umożliwić. Nie mam siły, by
się poruszyć. Słyszę ćwierkanie ptaków, jednak nie mam pewności, czy dźwięk
jest realny, czy może to moja wyobraźnia płata figle. Pomimo iż ból jest nie do
zniesienia, śpiew ptaszków jest przyjemny i staram się skupić na nim całą
uwagę, bo mam nadzieję, że to choć na trochę przyniesie mi ukojenie. W myślach
powtarzam, że wcale nic mi nie dolega i że zaraz wszystko będzie w porządku.
W końcu udaje mi się otworzyć oczy, jednak ta chwila nie trwa długo. Oślepia mnie światło i po chwili czuję, jak po policzku spływa mi łza. Jeszcze niedawno zachodziło słońce. Czyżby był już kolejny dzień? A może przespałam większą część czasu? Nie dowiem się tego, póki nie uda mi się wstać.
Zmuszam ciało do tego, by znalazło się w pozycji siedzącej. Udaje mi się z trudem usiąść. Chcę się podnieść, ale zamiast tego ciężko opadam na ziemię. Wszystko wokół wiruje, a ja czuję się jak dziecko, kręcące się na karuzeli. Zamykam oczy i pozwalam, by nicość znowu mnie zabrała gdzieś w dal.
***
Byłam
bardzo zdenerwowana. Chodziłam po pokoju tam i z powrotem, ale nie potrafię
sobie przypomnieć, co wytrąciło mnie z równowagi. Byłam wtedy sama i z
przerażenia cała się trzęsłam. W kółko powtarzałam „to niemożliwe”. W pewnym
momencie otworzyłam na oścież okno i wychyliłam się przez nie, by móc nabrać do
płuc chłodne powietrze. Dzięki temu na chwilę mogłam odsunąć myśli od tego, co
się wydarzyło.
–
To nie stało się naprawdę – powiedziałam wtedy i z całego serca chciałam
wierzyć w te słowa.
Opadłam
ciężko na łóżko. Moje myśli przez cały czas krążyły wokół tego, co miało
miejsce. Zapragnęłam wtedy z kimś o tym porozmawiać. Nawet wzięłam do rąk
telefon i już miałam wybrać numer do bliskiej mi osoby, ale w ostatnim momencie
zrezygnowałam. Doszłam do wniosku, że wyjdę na wariatkę. Przecież nikt by w to
nie uwierzył. Takie rzeczy nie dzieją się w realnym świecie.
Hejo!
OdpowiedzUsuńMogłaby spróbować się wyrwać, gdyby znaleźli się na otwartej przestrzeni, to w sumie lepsze rozwiązanie, bo ma większe pole do popisu.
Wiedziałam, że nie ratują jej bezinteresownie. No tak, trzeba coś na tym zarobić, więc ta skrzyneczka musi być wiele warta, skoro tak bardzo jej chcą.
Zaraz, czy ten facet nie jest przypadkiem jej przyjacielem? Ale to nie ma sensu, jeśli ci ludzie są dobrzy, bo wyprano mu mózg. A może o to chodzi? Chcą uśpić jej czujność, przywołać wrażenie, że go zna lub odrobinę wspomnień, byle nie za dużo i odebrać przedmiot? Przy ktokolwiek jest tu godny zaufania? xD A może jest osobą z ostatniego wspomnienia w tym rozdziale? Jednak to też nie ma sensu, bo wynika z niego, że ten ktoś nie wie o jej zdolnościach.
Chwila, moment. Zastrzyk tylko po to, żeby ją tam zostawić? Rozumiem, że pewnie chciał nim oddać dziewczynie wspomnienia, ale zostawienie jej na ziemi, zapewne tam, gdzie się rozstali, było nieodpowiedzialne. Tyle się męczyli, żeby ją dopaść i nagle zostawiają ją pod nosem, być może swoich wrogów? Nie rozumiem, po co to? Przecież łatwo mogą ją znaleźć i gdzieś zabrać. A może wywieźli ją jednak w miejsce, gdzie ostatni raz była "sobą", aby odnalazła to, czego pragną? W końcu to też było w lesie? Może to ten sam las, uciekała właśnie z tego "więzienia" i zakopała skrzynkę gdzieś w pobliżu?
Po ostatnim wspomnieniu można sugerować, że Winter zależało nie tylko na tym "wyjątkowym" przyjacielu, ale również na zwykłym, ludzkim, który nie wiedział o jej zdolnościach. Któż to był? Czy jeszcze tego kogoś spotkamy?
Ten rozdział czytało mi się bardzo szybko, pytań i teorii namnożył do granic możliwości. Jestem usatysfakcjonowana! Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. <3
Uwagi:
"Wydają się być bardzo spokojnie..." - raczej "spokojne", gdyż opisujesz, jakie te oczy są
"W mgnieniu oka ciepła dłoń łapie mój podbródek i nakładania to ponownego spojrzenia w te cudowne oczy" - chyba chodzi o "nakłania do"
"Nie mam pojęcia czy mam uciekać, póki, najwidoczniej, tego się po mnie spodziewają..." - lepiej by brzmiało "uciekać, czego najwidoczniej się po mnie spodziewają..."
"Miałam im zaufać, a oni mieli w ten sposób w łatwy sposób mnie schwytać?" - usunąć "w ten sposób", bo powtórzenie jest zbędne
"...bo w mam nadzieję, że to choć na trochę przyniesie mi ukojenie" - "w" jest tutaj zbędne
Pozdrawiam cieplutko,
Lex May
Ja też liczę, że jednak nie zostawili jej na widoku, bo byłoby to troszkę nielogiczne ;)
OdpowiedzUsuńZapewne Winter i niebieskiegookiego chłopaka coś łączyło w przeszłości, mam nadzieję, że niedługo dowiemy się co. Bardzo mi się podobał ten rozdział, przede wszystkim dlatego że pojawiła się wzmianka o przeszłości Winter. Zastanawiam się jak ona sama będzie reagować na powracające wspomnienia, czy w ogóle "pozna" dawną siebie.
Szczerze mówiąc trochę zapomniałam o tym, co bohaterka zakopała w prologu, więc dobrze, że o tym wspomniałaś XD ciekawe co to, może jakieś wykradzione dane albo coś związanego z wyjątkowymi zdolnościami?
Czekam na następny!
Pozdrawiam,
G. wkrainiecienaimroku.blogspot.com