Czuję
przyjemne ciepło na twarzy. Początkowo nie przeszkadza mi ono, jednak po pewnym
czasie zaczyna doskwierać. Odnoszę wrażenie, że pali mi twarz, więc przewracam
się na brzuch. Otwieram zaspane oczy, a następnie przecieram je. Nie mam
pojęcia jak długo spałam, jednak czuję się wypoczęta. Mrugam kilkukrotnie
oczami. Zgarniam z czoła niesforne włosy i rozglądam się dookoła z myślą, że
zobaczę staruszkę. Nie mogę jej jednak znaleźć. Nasłuchuję, czy aby na pewno
nie krząta się gdzieś po domu, ale nic nie wskazuje na jej obecność.
Momentalnie
znajduję się w pozycji siedzącej. Przeciągam się, by później ziewnąć. Zgarniam
do tyłu opadające włosy i ostrożnie schodzę z łóżka. W pierwszej chwili chcę
podejść do okna, jednak w obawie, że ktoś mnie zobaczy, rezygnuję z tego
pomysłu. Dostrzegam, że na stole stoją kanapki i herbata. Domyślam się, że to
dla mnie, więc ukradkiem biorę je tak, by nie pokazywać się w oknie. Dopiero
później siadam na fotelu. Śmieję się pod nosem, gdy zapadam się w nim. Nie
spodziewałam się, że będzie aż tak, powiedzmy, puszysty. Jest jednak bardzo wygodny.
Biorę pierwszy kęs, jednocześnie rozglądając się po pomieszczeniu. Na jednej ze
ścian dostrzegam zegarek. Jestem zdziwiona, bo wczoraj go nie widziałam.
Odruchowo mrużę oczy, by dostrzec godzinę. Wskazówki pokazują trzynastą. Jestem
w szoku. Naprawdę tak długo spałam? Cóż, w takim wypadku nie dziwię się, że
czuję się bardzo wypoczęta. Jedząc kolejną kanapkę zaczynam żałować, że pani
Emma nie obudziła mnie. Mogłabym jej wtedy w czymś pomóc, a teraz nawet nie
wiem, gdzie się podziewa. Gdybym znała okolicę i miała pojęcie, w jakie miejsca
zwykła chodzić, to mogłabym jej tam poszukać. Czuję, że powinnam jej się w
jakiś sposób odwdzięczyć, w końcu przygarnęła mnie do siebie, a wcale nie
musiała tego robić.
Wstaję
z fotela i odstawiam pusty talerz na stół. Następnie wypijam herbatę, która
jest już zimna. Pani Emma zapewne myślała, że wstanę wcześniej, choć równie
dobrze mogła chcieć przyszykować mi śniadanie, zanim wyjdzie z domu. Puste
naczynia zanoszę do kuchni, którą znajduję zaraz po wyjściu z pokoju. Jest to
malutkie pomieszczenie, jednak na pierwszy rzut oka niczego w nim nie brakuje. Aneks
kuchenny jest rozłożony przy dwóch ścianach, na których wisi dużo szafek,
prawdopodobnie po to, by zaoszczędzić miejsce na podłodze. Domyślam się, że
meble były kupowane wraz z tymi w salonie, ponieważ są bardzo do siebie
podobne. Różnią się jedynie kolorem, którym jest jasny odcień brązu, a nie
ciemny, jak w sąsiednim pomieszczeniu.
Nie
chcę zostawiać brudnych naczyń, więc decyduję się je umyć. Robię to bardzo
ostrożnie, by ich nie zbić. Po skończonej czynności wracam do pokoju, by
zaścielić łóżko. Uważam, że nie wypada zostawiać wszystkiego tak, jak zrobiła
to starsza pani, wychodząc z domu. Przynajmniej w tym będę mogła oszczędzić jej
pracy.
Niespodziewanie
słyszę głośne pukanie do drzwi. Na ten dźwięk podskakuję. Momentalnie wbijam
wzrok w wejście do domu, nie wiedząc, co powinnam zrobić. Za drzwiami na pewno
nie ma staruszki, bo przecież ma klucze. Musi to być ktoś inny, tym bardziej,
że pani Emma raczej nie miałaby na tyle siły, by tak mocno uderzać. Przełykam
ślinę. Mam ochotę gdzieś się schować. A co, jeśli drzwi nie są zamknięte? Wtedy
ktoś w każdej chwili mógłby wejść do środka. Ta myśl przeraża mnie.
–
Emma, jesteś tam?!
Otwieram
szeroko oczy ze strachu. To jakiś mężczyzna. Co może chcieć od staruszki? Zaczynam
panikować. Rozważam opcję, czy naprawdę najlepszym rozwiązaniem nie byłoby
schowanie się. Nie sądzę, że kobieta powiedziała komuś, że teraz mieszka u niej
jakaś nieznajoma dziewczyna.
Nagle
klamka rusza się. W mgnieniu oka wpadam do wnętrza łazienki, by właśnie tam się
schować. Słyszę, jak ktoś wchodzi do środka w momencie, gdy zamykam za sobą wejście.
Obawiam się, że robię to nadzwyczaj głośno i że zaraz ten ktoś tutaj wejdzie. Wciskam
się pomiędzy pralkę a ścianę. Gdy ktoś otworzy wejście, drzwi zasłonią mnie, a
przynajmniej mam taką nadzieję.
Kucając,
czuję, jak nogi mi drętwieją, jednak staram się nie zwracać na to uwagi.
Bardziej skupiam się na swoim oddechu, bo mam wrażenie, że bardzo głośno nabieram
powietrze. Nie chcę, by ten dźwięk mnie zgubił. Nawet bicie mojego serca wydaje
mi się zbyt głośne i nawet wiedza, że tylko ja to słyszę, nie wystarcza.
–
Emma, jesteś tu? – pyta mężczyzna.
Przytulam
się bardziej do ściany. Jakby to miało chociaż pomóc...
Wstrzymuję
oddech, gdy drzwi do łazienki otwierają się, a światło zaświeca się. Modlę się
w duchu, by mężczyzna nie zobaczył mnie. Ciągle powtarzam w myślach, by sobie
poszedł. Dlaczego on w ogóle tutaj wszedł?! Nie powinno się wchodzić do czyjegoś
domu, tym bardziej, że najwidoczniej nikogo w nim nie ma. Z drugiej strony...
Dlaczego starsza pani zostawiła otwarte drzwi? Czyżby zapomniała je zamknąć?
Słyszę
chrząknięcie. Jeszcze bardziej wtulam się w ścianę, łudząc się, że to pomoże i
doda mi otuchy. Szeroko otwarte oczy boję się zamknąć. Chyba wolę wszystko
widzieć i w razie czego spróbować jakoś uciec.
Kolejne
kroki i kolejny dźwięk otwieranych drzwi. Poruszam się niespokojnie, ale na tyle
ostrożnie, by nie wydać żadnego odgłosu. Marszczę czoło, gdy nieznajomy otwiera
jedną z szafek. Czego on może szukać? Po chwili sprawdza kolejne, po czym
następuje cisza, która mnie niepokoi. Może coś usłyszał? Wstrzymuję oddech w
obawie, że to jakimś cudem ja zbyt głośno się poruszyłam. Mam nadzieję, że
nadal nie zdaje sobie sprawy z mojej obecności. Powtarzam sobie w myślach, że
nic się nie dzieje i wszystko tak naprawdę jest w porządku, jednak nie potrafię
opanować zdenerwowania. Wmawiam sobie, że skoro mężczyzna zna panią Emmę, nie
może być nikim złym. A co, jeśli się mylę…
Słyszę
kolejne kroki, lecz tym razem dużo lżejsze od poprzednich. Są również
pospieszne, jakby osoba biegła.
–
Sam, co tu robisz?
Wypuszczam
z płuc powietrze. To pani Emma! Czuję ogromną ulgę, gdy słyszę jej głos. Nic w
tym momencie nie cieszy mnie tak bardzo, jak jej obecność.
–
Emma – mówi mężczyzna. Odnoszę przy tym wrażenie, że jest trochę zmieszany. –
Myślałem, że coś ci się stało. Pukałem do drzwi, ale nikt nie odpowiadał. Były
otwarte, więc...
–
To miło z twojej strony – przerywa mu z nutką zdenerwowania w głosie. – Co cię
do mnie sprowadza?
Chciałabym
w tym momencie zobaczyć jej minę.
–
Moja żona zrobiła dla ciebie ten sweter, o którym kiedyś rozmawiałyście – mówi
mężczyzna. Ciekawe, czy uśmiecha się… –
Zobacz.
Słyszę
jakiś szelest, prawdopodobnie reklamówki, a po chwili okrzyk zachwytu.
–
Jest piękny! – oznajmia radośnie kobieta. – Osobiście wybiorę się jutro do Rosalie,
by jej podziękować.
–
Przekażę jej – śmieje się mężczyzna. Dlaczego wydaje mi się, że ten wyraz
radości jest sztuczny? – A ty następnym razem pamiętaj, żeby zamknąć za sobą
drzwi, bo jeszcze ktoś cię okradnie, a wiedz, że takich tutaj nie mało –
poucza.
–
Dziękuję, będę pamiętała – obiecuje kobieta. – I dziękuję również, że
przyniosłeś sweter. Miałam jutro po niego przyjść.
–
Szykują się chłodne dni, więc Rose pomyślała, że lepiej będzie, jak dostaniesz
go już teraz – tłumaczy pospiesznie.
–
To miłe – mówi staruszka i wyobrażam sobie, jak kąciki jej ust podnoszą się.
–
Tak, tak...
Zapada
głucha cisza. Słyszę jedynie swój niespokojny oddech. Ciekawe, czy pomiędzy staruszką,
a mężczyzną panuje napięcie, które ja bardzo dobrze odczuwam. Żałuję, że w tym
momencie nie mam możliwości ujrzenia twarzy ludzi, znajdujących się tuż niedaleko
mnie. Chciałabym zobaczyć, jakie emocje się na nich malują. Cała ta sytuacje
wydaje mi się bardzo dziwna. Nadal próbuję myśleć, że ten cały Sam jest dobrą
osobą, jednak coś mi się w nim nie podoba. Jeśli jest obcą osobą, nie powinien
grzebać po cudzych szafkach. Czyżby chciał coś ukraść? Może powinnam
poinformować o tym panią Emme? Z drugiej strony mogłam to wszystko sobie uroić,
a tak naprawdę rzekome szperanie po szafkach mogło być zwykłym stukaniem o coś.
Chyba istnieje możliwość, że ze zdenerwowania źle odebrałam płynące do mnie
bodźce. W takim wypadku wyszłabym na idiotkę.
–
Jest jeszcze coś, o czym chciałeś porozmawiać? – pyta staruszka, która stara
się ukryć zniecierpliwienie poprzez próbę wymówienia tych słów w sposób
naturalny.
–
Nie – odpowiada Sam po dłuższej chwili. – Nie będę ci już przeszkadzał. Widzę,
że masz jakieś sprawy do załatwienia.
Ciekawe
po czym to wnioskuje. Wyczuł zdenerwowanie starszej pani? A może powiedział to,
żeby w jakiś sposób skierować rozmowę na pożegnanie się?
–
Rzeczywiście, mam kilka spraw, którymi muszę się teraz zająć – potwierdza
starsza pani. – Do zobaczenia, Sam. Pozdrów Rosalie.
–
Na pewno to zrobię – mówi beznamiętnym tonem. – Do zobaczenia!
Słyszę
ciężkie kroki, a po chwili dźwięk zamykanych drzwi. Boję się jeszcze wyjść z
kryjówki, dopóki nie będę miała stuprocentowej pewności, że mężczyzna na pewno
wyszedł. Po dłuższym czasie zasłaniające mnie drzwi odchylają się, dzięki czemu
widzę starszą kobietę, patrzącą na mnie z troską.
– Przestraszyłaś się, złotko? – pyta.
W
odpowiedzi kiwam głową, bo wydaje mi się, że żadne słowa nie będę w stanie
przecisnąć mi się przez gardło.
–
Przepraszam cię za tę sytuację – dodaje.
–
Nic się nie stało – mówię pospiesznie, ponieważ nie chcę, by czuła się w jakikolwiek
sposób winna.
Pani
Emma uśmiecha się, a następnie gestem ręki wskazuje, bym poszła za nią.
Posłusznie wstaję na nogi. Muszę podeprzeć się, ponieważ samej ciężko jest mi
się podnieść. Jeszcze przez chwilę stoję w miejscu, by przyzwyczaić ciało do nowej
pozycji. Przez moment kręci mi się w głowie. Gdy dochodzę do siebie, wychodzę z
łazienki. Kieruję się w stronę salonu i tak jak myślę, tam właśnie zastaję
kobietę. Odwraca się w moją stronę. Na twarzy ma szeroki uśmiech i coś trzyma w
rękach. W pierwszej chwili trudno jest mi określić, co to jest.
–
Byłam na zakupach – oznajmia. – Pomyślałam, że przyda ci się parę rzeczy, skoro
nie masz nic swojego, więc na początek kupiłam ci ubrania.
Robi
mi się bardzo ciepło na sercu. Nie spodziewałam się takiego gestu ze strony kobiety.
Przygarnęła mnie do siebie i to, że jeszcze kupiła mi rzeczy, jest dla czynem
bardzo wielkim. Nie każdego stać na uczynienie takiego gestu, tym bardziej że
kobieta, z tego co widzę, żyje skromnie. Na pewno ma inne, ważniejsze wydatki,
a ona zdecydowała się kupić coś właśnie dla mnie. Z wrażenia nie wiem, co
powiedzieć. Zwykłe „dziękuję” wydaje mi się nadzwyczaj banalne, jednak nie
jestem w stanie znaleźć słów, które oddałyby to, co czuję w tym momencie. Oczy
zaczynają mnie piec. Mrugam kilkukrotnie, by pozbyć się tego uczucia. Po moim
policzku spływa łza, łaskocząc mnie przy tym.
–
Dziękuję – udaje mi się w końcu wyszeptać.
Mam
tak ściśnięte gardło, że nie jestem w stanie mówić głośniej. Patrzę na twarz
wciąż uśmiechającej się kobiety i odnoszę wrażenie, że ten uśmiech chyba nigdy
nie schodzi z jej twarzy. A przynajmniej w moim towarzystwie ciągle go ma.
Dopiero teraz dostrzegam, że jej oczy są koloru głębokiego błękitu, niczym
piękne, czyste niebo. Są nienaturalnie duże, lecz wyjątkowe. Nie mogę oderwać
od nich wzroku, są niemalże hipnotyzujące.
–
Nie masz za co dziękować, kochaniutka – wypowiada słowa, z którymi się nie
zgadzam. – Dużo przeszłaś.
Nawet
jeśli faktycznie w moim życiu wydarzyło się wiele rzeczy, nie pamiętam tego.
Szczerze to nawet nie wiem, czy żałuję. To prawda, że chciałabym dowiedzieć się
czegoś o sobie, jednak jeśli miałoby to być coś strasznego i bolesnego, to nie
wiem, czy chciałabym to sobie przypomnieć. W takim wypadku lepiej jest żyć w
niewiedzy, bo przynajmniej nie trzeba męczyć się ze złymi wspomnieniami.
–
I jeszcze jedno – zaczyna niepewnie kobieta. – Umówiłam cię na wizytę z
lekarzem.
Marszczę
lekko czoło. Jestem zaskoczona. Domyślam się, że to raczej było nieuniknione,
ale nie sądziłam, że wydarzy się to tak bardzo szybko. Spędziłam tutaj zaledwie
dzień i nie wiem, czy czuję się na siłach, by spotkać się z kolejnym, obcym
człowiekiem. Jest to dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Nie mam pojęcia, jak
powinno się w niej postąpić. Pani Emma na pewno działa w dobrej wierze i nie
mam jej tego za złe. Doceniam jej starania, bo widzę, że zależy jej na tym, bym
poczuła się dobrze i również zdaję sobie sprawę z tego, że znajduje się, tak
jak ja, w zupełnie nowej sytuacji. Być może nawet nie wie, jak ma się zachować.
Niepewnie
spoglądam na staruszkę i po jej intensywnym wzroku, wpatrzonym we mnie,
domyślam się, że czeka na reakcję z mojej strony.
–
Dobrze – staram się brzmieć pewnie, ale chyba mi to nie wychodzi.
–
Wiem, że jesteś zagubiona – mówi, gładząc mnie po ramieniu. – Ale myślę, że to
jest dobra decyzja. Również dla ciebie.
–
Wiem, doceniam to. – Wykrzywiam usta w uśmiechu, by sprawić wrażenie, że się z
tym zgadzam. – Dziękuję.
Nie
jestem pewna, jak kobieta odczytała moją reakcję i raczej wolałabym tego nie
wiedzieć. Chyba naprawdę będę musiała się przełamać. Kiedyś i tak musiałabym
zrobić ten krok.
–
Ale pójdziesz tam ze mną? – pytam niespodziewanie.
–
Oczywiście – potwierdza staruszka.
Obserwuję
u niej wyraz ulgi. Prawdopodobnie myślała, że przyswojenie tej informacji
przyjdzie mi z jeszcze większym trudem, więc najwidoczniej jest zadowolona z
tego, jak potoczyła się sytuacja. Ja z kolei jestem szczęśliwa z faktu, ze
kobieta pójdzie ze mną. Jeśli nie będzie miała nic przeciwko i oczywiście
jeżeli lekarz się zgodzi, być może wejdzie ze mną do pomieszczenia, by mnie
wspierać. Będę potrzebowała jej oparcia w tym wszystkim. Jest jedyną osobą,
którą znam i której zaufałam w tak krótkim czasie, co raczej jest dziwne.
Powinnam być ostrożna wobec niej, a zaczynam traktować ją jako bliską mi osobę.
Nie sądziłam że tak szybko wejdę w relację z kimś. Nie wiem czy to przez wiek,
w jakim jest pani Emma, czy może przez jej ciepło i otwartość.
–
Ubierz się – mówi staruszka, podając mi ubranie.
–
Dobrze – zgadzam się i biorę odzież.
Udaję
się do łazienki, w głębi serca wciąż będąc zaniepokojona jutrzejszym spotkaniem
z lekarzem. Może to jest dobry pomysł, jednak perspektywa rozmowy z kimś obcym
nie zachwyca mnie. A co, jeśli będzie chciał mnie wysłać do jakiegoś szpitala?
Wzdrygam się na tę myśl. W przypadku gdy będzie daleko od miejsca, w którym się
znajduję, nie mogę liczyć na to, że pani Emma będzie mnie odwiedzała. To byłoby
okropne.
Wśród
ubrań, które dostałam od kobiety, znajduje się również bielizna w kolorze granatowym.
Ściągam sukienkę, by założyć na siebie ciemną odzież. Po połączeniu tego koloru
z odcieniem mojej skóry zauważam, jak bardzo jestem blada. Moja cera wydaje się
niemalże biała. Pospiesznie zakładam szary podkoszulek, a na to czerwoną,
ocieplaną bluzę z kapturem. Na sam koniec ubieram czarne, również ocieplane,
aczkolwiek luźne dresy i grube skarpety, również w tym kolorze. Jestem
zachwycona, ponieważ ubrania są w moim rozmiarze, czego się nie spodziewałam.
Patrząc w lustro, przeczesuję włosy, które wyglądają o wiele lepiej niż
poprzedniego dnia. Są bardziej brązowe, bo wcześniej przez brud wydawało mi
się, że są czarne. Ponadto sprawiają wrażenie zdrowszych, tak samo jak moja
twarz. Już nie mam tak dużych worów pod oczami i to ubarwienie tęczówek jest
teraz na pierwszym planie. Wcześniej nie zauważyłam, że są w kolorze zielonym.
Przez zmęczenie nie byłam w stanie dostrzec, że to chyba najpiękniejsza rzecz,
jaką w sobie mam.
Podwijam
rękawy w bluzie, ponieważ robi mi się gorąco. Wychodzę z pomieszczenia i
wzrokiem zaczynam szukać pani Emmy. Widzę, jak zabiera się za podlewanie
kwiatów, więc chcąc ją wyręczyć, szybko do niej podchodzę i stawiam dłoń na
konewce.
–
Ja to zrobię – mówię.
Zdziwiona
zauważam, że kobieta nieruchomieje. Nie dlatego, że dotknęłam jej ręki, bo wcale
tego nie zrobiłam, lecz z jakiegoś innego powodu. Rozglądam się, bo przechodzi
mi przez myśl, że może ktoś przyszedł, ale nikogo nie ma. Jeszcze bardziej
niepokoję się. Co wywołało taką reakcję u kobiety? Uważnie obserwują jej twarz,
na której ukazuje się ogromny szok. W oczach, które dotąd wydawały się radosne,
maluje się… strach. Nie rozumiem. Czy coś jest ze mną nie tak? Czy to ja mogłam
tak na nią zadziałać? Nie, to niemożliwe. Powoli cofam się o krok, by mieć
widok na całą posturę staruszki. Nadal się nie rusza, przez co jeszcze bardziej
się denerwuję. Może coś jej dolega? Jednak gdyby tak było, chyba w jakiś sposób
pokazałaby, że coś ją boli. Nie wiem co o tym wszystkim mam sądzić. Przecież
przed chwilą wszystko było w porządku.
Niespodziewanie
kobieta przysuwa się do mnie. W pierwszej chwili chcę zrobić krok w przeciwnym
kierunku, ale ostatecznie rezygnuję, zbyt zaciekawiona tym, co się stanie. Pani
Emma gwałtownie bierze moją rękę, w wyniku czego przez moje plecy przechodzi
silny dreszcz. Serce zaczyna bić mi szybciej, gdy widzę, jak kobieta wpatruje
się w tatuaż. Co takiego mogło ją w nim zaciekawić? Przecież to zwykła cyferka
i nawet nie wiem, czy znaczy coś ważnego. A może ona już gdzieś się z nim spotkała
i wie o co może z nim chodzić? Jeśli faktycznie tak jest, to chyba nie znaczy
to nic dobrego. Reakcja kobiety jest na tyle dziwna, że na pewno nie mogę
spodziewać się dobrej rzeczy. Tak bardzo chcę ją o to zapytać, jednak słowa
utykają mi w gardle. Z drugiej strony boję się, że gdy to zrobię, staruszka nie
będzie chciała odpowiedzieć. Może lepiej będzie poczekać, aż zrobi to pierwsza?
Nie
mam pojęcia ile czasu to wszystko trwa. Wydaje mi się, że całe wieki. Czuję,
jak robi mi się gorąco. Jeszcze bardziej, niż jak byłam w łazience. Plecy mam
już całe spocone i najchętniej rozebrałabym się. Skupiam się na tym, by mieć
równomierny oddech. Zależy mi, aby nie pokazywać zdenerwowania. Chcę
przynajmniej stwarzać pozory opanowanej. Ale tak bardzo nie wiem, czego się
spodziewać. Coś mi mówi, że to wszystko to tylko cisza przed burzą.
Staruszka
przesuwa dłoń wzdłuż mojej ręki. Na każdy z dotyków przechodzą mnie kolejne
dreszcze. Czy ona czegoś szuka? Podwija jeszcze bardziej rękaw mojej bluzy tak,
by odkryć ramię. Mocno ściska mnie, aż w pewnym momencie zatrzymuje się w
jednym miejscu i zaczyna je zaborczo obmacywać. Wydaje mi się, że coś wyczuwa,
jednak to tylko moje przeczucie. Niespodziewanie spogląda na mnie. Nie wiem
dlaczego spodziewam się piorunów idących z jej oczu, więc gdy widzę coś innego,
jestem w szoku. Dziwi mnie troska, z jaką na mnie patrzy. To chyba jest
ostatnia rzecz, na jaką liczyłam. Czy ona mi z jakichś powodów współczuje?
Obserwuję jak kręci głową, a następnie dotyka mojego policzka. Nic z tego nie
rozumiem. Nie wiem, jak mam się zachować. Otwieram usta, by coś powiedzieć, ale
nic się z nich nie wydobywa.
Kobieta
w końcu puszcza moją rękę. Odruchowo dotykam miejsca, gdzie jeszcze przed
chwilą jej dłoń oplatała moją kończynę. Doskonale czuję uścisk, jaki po sobie
pozostawiła. Staruszka odsuwa się i szybko podchodzi do jednej z szafek. Coś z
niej wyciąga, ale nic nie widzę. Wychylam się lekko z nadzieją, że może uda mi
się coś dostrzec, ale to nic nie daje. Dopiero gdy odwraca się w moją stronę
widzę, że trzyma plecak. Zostawia go na fotelu, a następnie wychodzi z pokoju.
Wciąż nie jestem w stanie ruszyć się z miejsca. Słucham dźwięku pospiesznie otwieranych
i zamykanych szafek i stukających o siebie rzeczy. Po niedługiej chwili wraca
do pokoju z rzeczami pełnymi jedzenia, głównie w puszkach. Po drodze gubi parę
rzeczy, które szybko podnosi i chowa pospiesznie do plecaka.
–
Załóż buty – mówi ze zdenerwowaniem w głosie. – Są koło kanapy.
Oniemiała
patrzę na nią. Z trudem przetwarzam te słowa.
–
Szybko! – krzyczy.
Mimowolnie
podskakuję. Nigdy na mnie nie krzyczała. Nie rozumiem tego zdenerwowania i
pośpiechu. Chcę zapytać o to, ale obawiam się kolejnego wybuchu ze strony
kobiety. Posłusznie zakładam czarne półbuty na grubej podeszwie, które tak jak
ubrania, pasują idealnie. Z jednej strony przeraża mnie to, że staruszka doskonale
wycelowała w mój rozmiar, ale z drugiej cieszy. Chodzenie w pasującym ubraniu
jest przyjemniejsze, niż w za dużym albo za małym.
–
Przykro mi, słonko, ale nie możesz tutaj zostać – mówi ze smutkiem w głosie i z
plecakiem w rękach, podchodzi do mnie. – Nie jesteś tutaj bezpieczna.
Nie
rozumiem jej słów. Jak to nie jestem bezpieczna? To znaczy, że coś mi grozi? W
ogóle to do mnie nie dociera. Powiązuję tą całą sytuację z tatuażem,
znajdującym się na moim nadgarstku. Kobieta najwidoczniej zna jego znaczenie.
Tylko dlaczego to tak bardzo ją przestraszyło?
–
Nie rozumiem – wypowiadam na głos.
Przez
chwilę zastanawiam się, czy te słowa faktycznie wypływają z moich ust, czy są
to tylko moje myśli.
–
Pamiętaj, że nie możesz nikomu ufać. – Pani Emma wypowiada te słowa z taką
powagą, że staram się skupić na tym, co do mnie mówi. – Nie wiesz, kto może być
twoim wrogiem. Bądź ostrożna i sprawdzaj każdego, bo ludzie mogą cię skrzywdzić.
Nim się obejrzysz, a ktoś wbije ci nóż w plecy. Oni polują na takich, jak ty.
Ostatnie
słowa powodują, że wstrzymuję oddech. Teraz już wszystko jest dla mnie jeszcze
mniej zrozumiałe, niż wcześniej. Dopiero gdy brakuje mi tlenu, nabieram do płuc
powietrze. Wpatruję się w smutne oczy kobiety. Po raz kolejny odnoszę wrażenie,
że mi współczuje. Czy ona wie, co mnie czeka? Czy los przypisał mi aż tak
ciężką drogę?
To
wszystko przypomina mi spotkanie z nieznajomą w kapturze. Ona również prosiła
mnie, bym była ostrożna i strzegła się ludzi. Nie brałam wcześniej jej słów na
poważnie, bo nie miałam pojęcia, z jakich powodów miałabym jej słuchać. Tym
bardziej nie rozumiałam co grozi mi ze strony innego człowieka. Co takiego mam
w sobie, że muszę się ukrywać? Co to znaczy, że ludzie polują „na takich, jak
ja”? Kim ja jestem?
–
Powie mi pani, o co w tym wszystkim chodzi? – pytam z nadzieją, że w końcu mi
odpowie. – Co oznacza ten tatuaż? – Pokazuję cyfrę znajdującą się na moim
nadgarstku. – Pani to wie.
Kobieta
otwiera usta, ale w tym samym momencie rozlega się głośne i gwałtowne pukanie
do drzwi. Nie kończy się to na jednym razie, ponieważ walenie z każdą chwilą
staje się coraz głośniejsze. Z zewnątrz dochodzą jakieś wrzaski, jednak nie
jestem w stanie wyłapać poszczególnych słów. Z przerażeniem spoglądam na
staruszkę, której wyraz twarzy w ogóle nie uspakaja mnie. Jest bardzo
zdenerwowana, a w jej dużych oczach maluje się ogromny strach. Wydaje mi się,
że wie, kto jest na zewnątrz. Tylko skąd miałaby taką wiedzę?
–
Schowaj się i bez względu na to, co się wydarzy, masz się mną nie przejmować –
syczy.
Wciska
mi w ręce plecak.
–
Ale...
Nie
zdążam dokończyć, ponieważ kobieta wpycha mnie do wnętrza jednej z szaf, znajdujących
się tuż przy wyjściu z pokoju, a następnie zamyka drzwiczki. Już po chwili
słyszę głośny huk.
Hejo!
OdpowiedzUsuńZaraz, staruszka nie pomyślała, żeby zamknąć drzwi? Przecież to naturalna czynność, gdy wychodzi się z domu, żeby żaden intruz nie wtargnął do mieszkania. Ta kobieta musi naprawdę ufać ludziom, by postępować tak lekkomyślnie. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby kiedyś zastała gołe ściany w domu. XD Słuszny wniosek wysnuwa bohaterka - nie włazi się komuś do domu (choć są niestety wyjątki, nawet moi wścibscy sąsiedzi tak robią). Jestem ciekawa, czemu staruszka nie zamknęła drzwi... Nie wydaje się osobą, która ma kłopoty z pamięcią. Tak, jasne... Martwi się o staruszkę, przynosi jej sweter, ale po szufladach już grzebie. To może sprowadzać się do mojej teorii, że Emma jest jakąś kobietą z przeszłości Winter, która jest wrogiem lub sojusznikiem. Może ten facet myśli, że to co zakopała Winter jest właśnie u tej staruszku (jeśli jest sojuszniczką to pomyślał, że dała jej na przechowanie, a jeśli wrogiem dziewczyny to może znalazła i ukryła, by sama skorzystać z tego czegoś). Uśmiałabym się, gdyby koleś chciał skorzystać z łazienki przed wyjściem. Staruszka nie wie, że Winter tam się schowała, więc wyszłoby ciekawie. XD Hę? Skąd ona wie, że akurat tam się schowała? XD
Tak po prostu z dobroci serca kupiła nieznajomej dziewczynie (do tego widziała, jak kradnie) ubrania? Bezinteresownie raczej tego nie robi, może chce zdobyć jej zaufanie? "Dużo przeszłaś"? Skąd ten wniosek? Mogła się po prostu w lesie zgubić i stracić pamięć, a to jakoś mi nie pasuje do wypowiadanych przez nią słów. Ona coś wie.
BŁĄD! Warto pamiętać nawet złe wspomnienia, bo to one budują w nas siłę, o wiele większą niż dobro, które nas spotkało. To dzięki gorzkim chwilom uczymy się najwięcej. Winter chyba chce żyć w mydlanej bańce, byle tylko nic o sobie nie wiedzieć w takim razie...
Cóż, Winter jest naiwna, ale nic się na to nie poradzi. Powinna sobie wyrobić nawyk z nieufnością do każdego. W końcu została ostrzeżona, by trzymać się z daleka od ludzi.
Czyli jednak staruszka wie coś więcej, ale nadal nie wiem, po czyjej jest stronie... Niby dobra, niby troskliwa, ale coś mi w niej nie gra. I polują na takich jak ona? Czyli kogoś posiadającego magiczne zdolności jak jej przyjaciel? Normalnie połączenie "Jumpera" z "Push". <3 Jednak popieram staruszkę w jednym - lepiej, żeby Winter nikomu nie ufała. Hmm, czyli staruszka wie, że umrze (wiedziałam, że jej tego nie wyjaśni, bo zbyt szybko historia mogłaby się skończyć). XD Jak ją znaleźli? Skoro coś poza tatuażem wyczuła na jej ręce (czyżby podskórny nadajnik) to czemu nie zjawili się wcześniej? A może byli zbyt daleko, aby dotrzeć szybciej?
Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby po wykończeniu staruszki nie zechcieli przeszukać jej domu - a zawartość zamkniętej szafy może zastanawiać ich najbardziej (na zdrową logikę). No nic, pozostaje czekać na kolejny rozdział, tam się będzie dopiero działo! <3
Uwagi:
"Nawet bicie mojego serca wydaje mi się zbyt głośne i nawet wiedza, że tylko ja to słyszę, nie wystarcza" - jednego "nawet" trzeba się pozbyć, bo to zbędne powtórzenie
"Może powinnam poinformować o tym panią Emme" - raczej "Emmę"
"Posłusznie wstaję na nogi" - brzmi trochę dziwnie, może lepiej "posłusznie wstaję/podnoszę się z podłogi"
"Przygarnęła mnie do siebie i to, że jeszcze kupiła mi rzeczy, jest dla czynem bardzo wielkim" - to "dla" jest zbędne
Pozdrawiam cieplutko,
Lex May
Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to że "jesteśmy" w świecie, w którym konfidencja ma się wspaniale i za wyłapanie osoby, która działa przeciw prawu dosatje się grube pieniądze. Taki wniosek wysnułam po tym jak Sam najpierw przeszukał szafki, a potem mówił, że się martwił. Coś z typem jest nie tak.
OdpowiedzUsuńMyślę też, że akcja z końca rozdziału wydarzyła się w jakiś sposób przez niego, ale to tylko przeczucie, bo w sumie innej teorii nie mam. Musiałby ktoś podglądać je przez okno, a obie były ostrożne.
Dziwi mnie, że staruszka nie chciała zdradzić nic więcej, bo powiedzenie dziewczynie, że ma nikomu nie ufać (zresztą słusznie) średnio poprawia jej sytuację, bo nawet nie wie dlaczego ma się strzec.
Obstawiam, że Emmę albo zabiją, albo aresztują, ale pytanie, co stanie się z Winter. I dlaczego polują na takich jak ona? Musiała być naznaczona tatuażem z konkretnego powodu. Mam sporo pytań odnośnie jej postaci i mam nadzieję, że niedługo coś się wyjaśni.
Pozdrawiam,
G.