Zapada
ciemność. Nie jestem nawet w stanie zobaczyć dłoni, którą mam przy twarzy.
Delikatnie kładę rękę na drzwiach szafy, by lekko je uchylić. Chcę mieć choć
minimalny podgląd na to, co będzie miało miejsce na zewnątrz. Muszę obserwować,
co się dzieje, inaczej zwariuję. Delikatnie pcham drzwi, by zrobić małą
szparkę, przez którą będę w stanie cokolwiek zobaczyć. Krzywię się, gdy skrzypią.
Oczami wyobraźni widzę piorunujący wzrok pani Emmy, spoglądający w moją stronę.
Gdy do mych uszu dochodzi dźwięk ciężkich kroków, momentalnie nieruchomieję. Boję
się nawet oddychać, bo odnoszę wrażenie, że będzie mnie słychać i moja obecność
zostanie zdradzona. Chcę cofnąć się w obawie, że ktoś nagle podejdzie i otworzy
szafę, jednak dochodzę do wniosku, że lepiej będzie, gdy poprzestanę na staniu
w miejscu. Nie mam pewności, czy mebel, w którym się znajduję, nie wyda podejrzanych dźwięków. W takim przypadku na pewno zwróciłabym na siebie
uwagę, a raczej nie o to chodziło pani Emmie, gdy mnie tu ukryła.
Dlaczego
staruszka to zrobiła? Przechodzi mi przez myśl, że nie zrobiłaby tego, gdyby do
domu miał przyjść ktoś znajomy. Z drugiej strony, skąd mogła wiedzieć, kto puka
do drzwi? Przecież nie miała możliwości zobaczenia tego. Jej reakcja z kolei
wskazuje na to, że na pewno nie przyszedł nikt, kto byłby tutaj mile widziany.
Kogo staruszka tak bardzo się boi? Wcześniej nie widziałam u niej aż tak
silnych emocji. Wydaje mi się, że nawet ja nie byłam aż tak zdenerwowana, gdy obudziłam
się nie pamiętając dosłownie nic. Przygryzam dolną wargę. Czy na tym świecie są
ludzie, którzy wywołują postrach u zwykłego, szarego człowieka? Na to wychodzi.
Tylko kim oni mogą być? I czego mogliby tutaj szukać? Nagle przypominają mi się
słowa staruszki, w których jasno i wyraźnie powiedziała, że ktoś poluje na
takich, jak ja. Czy to właśnie ci ludzie tutaj przyszli? Z mojego powodu? Jeśli
tak, to przecież skądś musieli wiedzieć, że tutaj jestem. Może mój zanik
pamięci ma związek z jakimiś wydarzeniami związanymi z ich udziałem. Tylko jak
do tego doszło?
–
Gdzie ona jest?! – Donośny i szorstki głos wypełnia całe pomieszanie.
Chcę
schować się jeszcze głębiej w szafie, lecz ostatkami siły woli zmuszam się, by
pozostać w miejscu. Nie mogę pozwolić sobie na żaden ruch. Moja obecność musi
pozostać w ukryciu.
–
Nie rozumiem, kogo pan szuka? – staruszka wypowiada te słowa bardzo spokojnie,
jednak w jej głosie słyszę nutkę zdenerwowania.
Mam
ochotę rozpłakać się. Tak bardzo martwię się o kobietę. Nie znam jej zbyt
dobrze, ale w tej chwili czuję się tak, jakby była dla mnie na tyle ważną
osobą, że utrata jej spowodowałaby u mnie rozpacz. Serce boli mnie na samą
myśl, że coś złego mogłoby ją spotkać i to w dodatku z mojej winy. Nigdy bym
sobie czegoś takiego nie wybaczyła.
–
Nie zgrywaj głupiej! – warczy mężczyzna.
Słyszę
szybkie kroki. Po niedługiej chwili dociera do mnie dźwięk tłuczonego szkła. Nie panując nad swoim
ciałem, gwałtownie odsuwam się do tyłu i uderzam plecami o szafę. Nie mam
pojęcia, czy robię hałas, ponieważ jestem w tak wielkim szoku, że nie myślę o
niczym innym, jak o tym, że ten ktoś stoi tuż obok mnie. Mam nadzieję, że
ubrania powieszone za mną zagłuszają dźwięk. Odgłos strąconego szkła rozlega się
tak blisko mnie, iż wydaje mi się, że jestem na wyciągnięcie ręki. Wstrzymuję
oddech, ponieważ zaczynam bardzo głośno nabierać do ust powietrze, niemalże
dusząc się podczas tej czynności. Zakrywam dłonią buzię, by mieć pewność, że na
pewno nic nie słychać.
–
Mów! – nieznajomy syczy w tak przeraźliwy sposób, że po plecach przechodzą mnie
ciarki.
Chowam
się w głębi szafy ze złudną nadzieją, że znajdujące się w niej rzeczy będą
mogły całkowicie mnie zakryć. Po niedługim czasie rezygnuję z tego, bo poprzez
unoszący się kurz, zaczyna zbierać mi się na kichanie.
–
Nie mam pojęcia, kogo państwo szukają, ale u mnie nikogo nie ma – mówi
stanowczo staruszka.
A
więc jest ich kilku. Wcześniej przez zdenerwowanie nie byłam w stanie tego
wyłapać. Czuję się jeszcze gorzej na tę informację. Jak oni tutaj w ogóle
trafili i skąd wiedzą, że ktoś jeszcze tutaj jest?
Niespodziewanie po pomieszczeniu rozchodzi się szyderczy śmiech. Mężczyzna najwidoczniej nie wierzy kobiecie. Chciałabym wyjść. Pokazać się, by oszczędzić staruszce stresu. Jeśli mężczyźni przyszli tutaj z mojego powodu, dlaczego kobieta ma cierpieć za mnie? Powinnam wyjść, jednak z drugiej strony pani Emmie najwidoczniej zależy na tym, by mnie nie złapali. Tylko dlaczego? Nie lepiej, żeby ratowała siebie?
Niespodziewanie po pomieszczeniu rozchodzi się szyderczy śmiech. Mężczyzna najwidoczniej nie wierzy kobiecie. Chciałabym wyjść. Pokazać się, by oszczędzić staruszce stresu. Jeśli mężczyźni przyszli tutaj z mojego powodu, dlaczego kobieta ma cierpieć za mnie? Powinnam wyjść, jednak z drugiej strony pani Emmie najwidoczniej zależy na tym, by mnie nie złapali. Tylko dlaczego? Nie lepiej, żeby ratowała siebie?
Gwałtownie
nabieram do płuc powietrze w momencie, gdy po raz kolejny jakiś przedmiot
zostaje rozbity. Po chwili coś ciężkiego upada. Przez myśl przechodzi mi, że to
może jakiś mebel, ale jakaś cząstka mnie obawia się, że to nie rzecz, a raczej
ktoś... Dłonią dotykam szafy. Jestem pewna, że trzęsie się. Chcę otworzyć drzwiczki.
Nie
rób tego! Podskakuję na głos pani Emmy. Cofam się do tyłu.
Zastanawiam się, czy powiedziała to do mężczyzny. Nie mogą cię zobaczyć!
Zaraz... Ona mówi to do mnie. Tylko jak? Przecież nie mogła powiedzieć tego w
taki sposób, by nieznajomi tego nie słyszeli. Nie rozumiem. Przecież jeśli
powiedziała to na głos, na pewno to nie umknęło ich uwadze. Nasłuchuję jakichś
słów, dotyczących tego, co przed chwilą miało miejsce, ale nic nie dociera do
mych uszu. Będziesz musiała wyjść tak, by cię nie zobaczyli. Powoli
zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że głos kobiety słyszę w swojej głowie. Ale
czy to możliwe? Przecież takie rzeczy nie dzieją się. Na pewno przez
zdenerwowanie coś sobie ubzdurałam. Może to tylko moja wyobraźnia? Tak, na
pewno ona. Starsza pani zapewne mówi coś do mężczyzny, a ja uroiłam sobie, że zwraca
się do mnie.
Zamykam
oczy i liczę do dziesięciu. Muszę uspokoić się i zastanowić, co powinnam zrobić.
Jak mam pomóc kobiecie? Nie wiem, ilu jest mężczyzn. Zapewne są zdecydowanie
silniejsi ode mnie i na pewno nie będę miała z nimi żadnych szans. Tylko że
musi być jakiś sposób na uratowanie staruszki. A może po prostu oddam się w ich
ręce? Jeżeli faktycznie chcą czegoś ode mnie, to nie poddadzą się ot tak. Nie
spoczną, dopóki nie osiągną celu. Ja z kolei może w końcu dowiem się, o co w
tym wszystkim chodzi. Tylko z drugiej strony, co jeśli w ten sposób zaszkodzę
nie tylko sobie, ale również innym? Nie wiem z jakich powodów ktoś chce mnie
schwytać.
–
Przeszukajcie dom!
Słyszę
kroki. Nie wiem ilu osób. Na pewno co najmniej dwóch. Niedługo po tym rozlega
się istny chaos. Do mych uszu dochodzi dźwięk tłuczonego szkła, przewracanych
mebli i trzaskania drzwiami. Robi mi się słabo na stwierdzenie, jak zachowują
się mężczyźni. Nie wiem czemu przeszło mi przez myśl, że „przeszukajcie dom”
obejdzie się raczej na spokojnie. Po tym, jak zachowuje się szef bandy, powinnam
była się tego spodziewać. Zaczynam coraz bardziej bać się, że jeśli mnie
złapią, to zrobią mi krzywdę. Nie jest to nieuniknione.
–
Mów, gdzie jest! – krzyczy mężczyzna. – Może wtedy cię oszczędzę.
Nie
wierzę mu. Odnoszę wrażenie, że nawet jeśli kobieta wydałaby mnie, on i tak
zrobiłby jej krzywdę. Muszę stąd wyjść. Może jeśli wybłagam go, by nic jej nie
robił, to obudzi się w nim choć mała cząstka litości, która zechce mnie
wysłuchać? Chyba pozostaje mi się łudzić.
Zamykam
oczy, a następnie gwałtownie otwieram drzwi od szafy. Serce wali mi jak
oszalałe. Przez moment boję się podnieść powieki w obawie przed tym, co
zobaczę. Ostatecznie zmuszam się do tego. Uciekaj! Podskakuję na słowa
kobiety. Momentalnie zaczynam wpatrywać się w jej przerażoną twarz. Winter,
uciekaj, do cholery! Nie wierzę. Jej usta nie poruszają się. Jak to
możliwe, że do mnie mówi? Czy ja mam jakieś omamy? Uciekaj Winter, uciekaj! Mrugam
kilkukrotnie oczami. Nie dowierzam temu, co widzę. Dlaczego ją słyszę?
Mimo
wielkiego szoku chcę zmusić nogi do tego, by iść. Zamiast kierować się w stronę
wyjścia z domu, chwytam leżące koło mnie krzesło i już mam uderzyć stojącego do
mnie tyłem mężczyznę, gdy ten nagle odwraca się. W mgnieniu oka wyrywa z moich
rąk mebel. To dzieje się tak szybko, że nawet nie wiem, w którym momencie moja
twarz ma bliskie spotkanie ze ścianą. Krzyczę, gdy moje ręce boleśnie zostają
wykręcone do tyłu. Gdzieś w oddali słyszę pisk, prawdopodobnie staruszki. Po
chwili ktoś mocno napiera na moje ciało, jeszcze bardziej przyciskając mnie do
ściany. Czuję na szyi ciepły oddech, a następnie słyszę okropny śmiech, przez
który przechodzą mnie ciarki.
–
Myślałaś, że coś mi tym zrobisz? – pyta rozbawiony mężczyzna. – Naiwna.
Ma
rację, jestem naiwna, jednak działałam pod wpływem impulsu. Do końca nie
wiedziałam, co robię i co dzieje się wokół mnie. Moje ciało poruszało się
automatycznie, jakby wcześniej ktoś zaprogramował, co powinno zrobić. Nie
miałam również czasu, by wszystko na spokojnie przemyśleć. Wiedziałam, że muszę
pomóc kobiecie, nie ważne, ile by mnie to kosztowało.
Zaciskam
mocno szczękę, gdy niespodziewanie moje ręce zostają wykręcone jeszcze
bardziej. Przez moje usta wydobywa się okrzyk pełen bólu. Próbuję się wyrwać,
ale ostatecznie przestaję, ponieważ to tylko pogarsza sytuację. Łudzę się, że
mężczyzna sam z siebie choć trochę rozluźni chwyt. Miałaś uciekać. Zły
głos kobiety powoduje u mnie smutek i ogromne wyrzuty sumienia. Owszem, taka była umowa, ale czułam, że nie miałam prawa jej zostawić. Pamiętaj złotko, że
musisz uciec. Oni nie mogą cię wykorzystać, nie mogą zrobić z ciebie przedmiotu
przeznaczonego do swych celów. Ratuj się!
–
Zabierzcie ją – mówi mężczyzna do swoich wspólników, którzy właśnie przyszli.
Odciąga
mnie od ściany, a następnie brutalnie popycha w ich stronę. Gdy upadam na
kolana, uderzam się o coś w głowę. Szybko czuję podnoszące mnie ręce. Ściskają mocno moje ramię. Muszę zagryźć szczękę, by powstrzymać chcący wydostać się
na zewnątrz jęk. Pani Emma... Mam do niej mnóstwo pytań. Czy kiedyś wrócę tu,
by o wszystko zapytać? I czy oni nic jej nie zrobią? Odwracam głowę, by móc
ujrzeć staruszkę. Po chwili żałuję wszystkiego, co do tej pory zrobiłam.
Mężczyzna
strzela do kobiety, prosto w jej twarz. Widok rozbryzgującej na wszystkie
strony krwi powoduje u mnie odruch wymiotny. Słyszę jakiś przeraźliwy krzyk,
ale nie mam pojęcia, czy to ja, czy może ktoś inny. Patrzę, jak bezwładne ciało
upada na ziemię, a po chwili jego głowa znajduje się w rubinowej cieczy. Nie do
końca rozumiem, co właśnie się stało. Mam dziwny szum w głowie. Czuję się
słaba, a jednocześnie tak okropnie zła. Smutna... Ból rozrywa mi serce. Staje
się nie do zniesienia, a krzyk zdziera mi gardło. W jednym momencie ulatuje ze
mnie cała radość, jaka kiedykolwiek gdzieś się chowała. W jej miejscu pojawia
się żałość i chęć mordu na oprawcy. Chcę się wyrwać, by podbiec do starszej
pani. Chcę ją przytulić. Zrobić coś... Cokolwiek. Przecież ona nie mogła umrzeć,
nie w ten sposób! Muszę ją uratować. Coś na pewno mogę jeszcze zrobić. Przecież
nie może być martwa!
Obraz
jest cały rozmazany. Łzy strumieniami spływają po moich policzkach, a oczy
okropnie mnie pieką. Próbuję wydostać się z trzymających mnie rąk, ale one są niczym
zrobione ze stali. Jestem taka słaba... Powoli dociera do mnie, że to naprawdę
ja wcześniej krzyczałam. Nie obchodzi mnie, że prawdopodobnie mam zdarte gardło
i zaczynam wrzeszczeć jeszcze głośniej. Starsza pani nie żyje i to przeze mnie.
Z moich ust wydobywa się kolejny wrzask, przypominający wycie jakiegoś
zwierzęcia. Po raz kolejny zaczynam wyrywać się z rąk oprawców, bijąc ich przy
tym. Odczuwam jednak, że uderzam na tyle słabo, że to nie robi na nich żadnego
wrażenia.
Ten
skurwiel zabił ją. Zabił jedyną osobę, w której widziałam nadzieję. Zabił
osobę, która okazała mi tyle dobroci. Ten bydlak nie ma prawa chodzić po tym
świecie. Z jakiej racji decyduje o tym, kto może żyć? Czy zabijanie robi na nim
jakiekolwiek wrażenie? Czy czuł coś, patrząc w jej wielkie, niewinne oczy? Czy
ona coś czuła? Bała się, czy może była spokojna? Nigdy się tego nie dowiem.
Jakimś
cudem udaje mi się wyrwać z uciążliwego uścisku. Od razu rzucam się na
zaskoczonego zabójcę i zaczynam okładać go pięściami. Na oślep celuję w tą
okropną twarz, jednak nie mam pewności, gdzie moja ręka ostatecznie uderza. Dłoń
pulsuje mi z bólu, ale nie zwracam na to najmniejszej uwagi. Chcę znaleźć coś
twardego, by poczuł coś mocniejszego, niż moja kończyna. Chcę, żeby cierpiał.
Już mam zamachnąć się po raz kolejny, gdy nagle na twarzy czuję przeraźliwy
ból. Tracąc nagle wszystkie siły chyba upadam. Moje ciało nie jest w stanie się
ruszać, a ból w okolicach nosa jest nie do zniesienia. Chcę otworzyć oczy, by
coś zobaczyć, ale mam straszne mroczki. Nic nie widzę. Obraz wiruje, jakbym
kręciła się w kółko. Ale przecież leżę. Słyszę jakieś głosy. Nie rozumiem ich.
Czy ktoś się śmieje? Słowa stają się coraz mniej słyszalne. W głowie wciąż mam
istną karuzelę i wszystko oddala się, aż ostatecznie milknie. Nic nie słyszę,
nic nie czuję.
***
Nie
wiem co się dzieje. Próbuję przypomnieć sobie wydarzenia, które miały miejsce
wcześniej, ale idzie mi to strasznie opornie. Czuję się bardzo zmęczona i nie
mam nawet siły podnieść ręki. Po chwili jednak próbuję ją unieść i okazuje się,
że nie mogę tego zrobić. Nie dlatego, że brak mi sił. Coś ogranicza mnie i nie
jestem w stanie unieść głowy, by to sprawdzić. Domyślam się, że jestem
związana, bo nogami również nie mogę poruszać. Biorę głęboki wdech, przez który
chce mi się kaszleć. Jest tutaj pełno kurzu. Boli mnie twarz. Czuję to, gdy po
raz kolejny chcę zakasłać. Stękam z bólu, ale nawet tego nie słychać. Mam zaklejone
usta. Gdzie ja jestem? Skupiam się i do moich uszu dochodzą dźwięki mijanych
aut. Ja chyba gdzieś jadę. Czy znajduję się w samochodzie? Rozglądam się
dookoła, ale widzę tylko ciemność. Może jestem w bagażniku?
Zamykam oczy. Niespodziewanie przypomina mi
się sytuacja mająca miejsce w domu staruszki. Oczy zaczynają mnie piec, a już
po chwili słone łzy spływają po mych policzkach. Nawet nie zważam na to, że
płacz powoduje okropny ból. Nie obchodzi mnie, w jakim stanie jest moja twarz. Boleść
w moim sercu jest silniejsza. Czuję, jakby narząd został nieodwracalnie uszkodzony.
Przecież nie ma nikogo, kto mógłby uleczyć ogromną ranę, jaką posiada. Wraz ze
śmiercią staruszki czuję, jakbym straciła wszystko. To prawda. Oprócz niej nie
miałam zupełnie nic. Myśl, że umarła tylko i wyłącznie przeze mnie, wywołuje
ogromne poczucie winy. To ja przyczyniłam się do jej śmierci i już do końca
życia będzie ciążyło na mnie poczucie odpowiedzialności za ten czyn. Okropnie
żałuję momentu, w którym chwyciłam staruszkę za dłoń i pozwoliłam zaprowadzić
się do jej domu. To wszystko moja wina. To ja ściągnęłam to nieszczęście. Przeze
mnie giną niewinni ludzie.
Popłakiwanie
przemienia się w szloch, który jest tłumiony przez to, że mam zakryte usta.
Gdyby nie to, płacz wypełniałby przestrzeń, prawdopodobnie powodując u innych uczucie
żalu. Czuję się okropnie. Wypominam sobie, że mogłam zrobić coś, co uratowałoby
życie kobiety. Na pewno mogłam coś zrobić. Może gdybym nie zareagowała tak
agresywnie, ona by nadal żyła? Nie, ten morderca nie miał skrupułów. Zabiłby
ją, nawet jeśli płaszczyłabym się przed nim i błagała o litość. Jestem na siebie
wściekła. Mogłam go jakoś unieruchomić i uciec ze staruszką. Mogłam go zabić,
nim on zabił ją. Tylko czy byłabym zdolna do tak okropnego czynu? Zapewne nie.
Przed
oczami staje mi obraz staruszki. Tonę w jej wielkich, błękitnych oczach, jak
zwykle patrzących na mnie z troską i czułością. Chce mi się wyć. Nie ma już tej
niewinnej i kochanej osóbki. Niespodziewanie obraz zmienia się na twarz
kobiety, która jest ubrudzona krwią. Z oczu tym razem bije strach, ale nie mam
pojęcia, czy tak było naprawdę, czy ten szczegół dodała moja wyobraźnia. Nie
mogę na to patrzeć, ale portret nie chce zniknąć. Zaciskam mocno powieki, lecz
nadal go widzę. Nie jestem w stanie już dłużej na niego spoglądać, pragnę go
wymazać, zapomnieć o nim. Chciałabym pamiętać staruszkę taką, jaką ją
poznałam... Tylko że ten okropny widok nie ma zamiaru ulecieć z mej pamięci.
Przechylam
się na bok, by po chwili wrócić do wcześniejszej pozycji. Uważnie zaczynam nasłuchiwać.
Chyba już nie jadę samochodem. Nic nie wskazuje na to, żebym w tym momencie
poruszała się. Zaraz ktoś pewnie tutaj zajrzy. Przeraża mnie myśl, że
prawdopodobnie za moment ujrzę czyjąś twarz, być może zabójcy pani Emmy. Ze
zdziwieniem stwierdzam, że tak naprawdę to nie pamiętam, jak mężczyzna wygląda.
Nie jestem nawet pewna, czy był moment, w którym choć przez chwilę przyglądałam
mu się. Jestem w stanie przywołać jedynie jego ciemne oczy, z których biło coś,
co przeszywało mnie na wskroś. Strasznie nieprzyjemne uczucie.
Słyszę
dźwięk, na który ponownie przez myśl przechodzi mi, że znajduję się w bagażniku. Już po
chwili robi się strasznie jasno. Oczy łzawią mi przez nadmiar światła. Zamykam
je i nie jestem w stanie ich otworzyć.
Hejo!
OdpowiedzUsuńMnie wciąż zastanawia, czemu kobieta ochrania Winter, skoro nawet jej nie zna. Ryzykuje własnym życiem dla kogoś całkiem obcego? Chyba nikt by tak nie postąpił, gdyż ludzie są samolubni.
To jest świetne pytanie, Winter - ja też chcę wiedzieć, dlaczego staruszce tak zależy, żeby bohaterka nie wpadła w ręce typów, którzy po nią przyleźli. Fakt, głos staruszki w głowie Winter też jest dziwny. Czyżby ona miała jednak jakieś moce, była tym, czym bohaterka? Jeśli by tak było, ci kolesie pozbyliby się jej już dawno. Więc jakim cudem coś takiego potrafi?
Cóż, przeszukanie domu zostało zarządzone trochę zbyt późno. To nieodpowiedzialne, bo nie mają pojęcia, czy dziewczyna wciąż przebywa w domu, a tracą jedynie czas na gadanie ze staruszką. Jeśli tak im zależy, to od progu powinni zarządzić poszukiwania, tej babce pokazać jakiś "blankiet", który niby ich do wszystkiego upoważnia i wsio (wiadomo, tajemnica państwowa itd). xD A przynajmniej tak wyobrażałam sobie tę scenę.
Tak, pozostaje się Winter łudzić, bo koleś wydaje się brutalem i skoro nie zamierza pozwolić dalej żyć staruszce, to ona nic z tym nie zrobi. Jedynie się wyda i obie zostaną usunięte z tego świata.
Jestem ciekawa, co dalej spotka bohaterkę. Czy zostanie teraz przewieziona do jakiegoś ich tajnego laboratorium, gdzie tworzą takich super ludzi, jak ona? Albo chcą zbadać, czemu właściwie taka jest? A może ogromne znaczenie ma to, co Winter zakopała w prologu i tam mogą znaleźć wszystkie odpowiedzi? Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń. Oby tak dalej, bo było intrygująco, czuć było dreszczyk emocji, tak jak lubię. <3
Uwagi:
"Nie jestem nawet w stanie zobaczyć dłoni, którą daję przed twarz" - może lepiej "którą mam przy twarzy" zamiast "daję"
"Po niedługiej chwili coś tłucze się" - lepiej brzmi "coś się tłucze" albo "dociera do mnie dźwięk tłuczonego szkła"
"– Myślałaś, że tym mnie unieruchomisz? – pyta rozbawiony mężczyzna. – Naiwna" - a nie lepiej "... że coś mi tym zrobisz"
"Ściskają mnie mocno w ramię" - raczej "ściskają mocno moje ramię" to "mnie" i "w" są niepotrzebne
"Gdyby nie to, płacz wypełniałby pomieszanie" - chyba "pomieszczenie" albo lepiej "przestrzeń", gdyż formalnie znajduje się w bagażniku
Pozdrawiam cieplutko,
Lex May
Hejka ♥️ Moim zdaniem nie wszyscy ludzie są samolubni i nie raz można spotkać osobę, która bezinteresownie będzie chciała pomóc.
UsuńKwestia dziwnych zdolności staruszki zostanie wyjaśniona, choć nie prędko.
No tak, masz rację, dom powinni przeszukać już na początku. Chyba powinnam troszkę inaczej to opisać, ale szczerze to takie rzeczy są dla mnie nowością, jeśli chodzi o pisanie. Następnym razem postaram się zrobić to lepiej.
Dziękuję kochana za komentarz, błędy poprawiłam. Pozdrawiam cieplutko ♥️
Maggie
A ja po tym rozdziale pomyślałam, że kobieta jednak zna Winter. Za dużo o niej wiedziała, właściwie więcej niż sama bohaterka o sobie, więc zaczynam podejrzewać, że Emma może być kimś z przeszłości Winter. Może kobietą z prologu, a może pracowała w jakiejś organizacji, przez którą bohaterka straciła pamięć. Bo tak bym obstawiała, że to jednak przez większą sprawę ona doznała tej amnezji a nie przez pojedyncze osoby. Dodatkowo mogło się to stać za pomocą "magii," a Emma ewidentnie jakąś mocą się posługiwała.
OdpowiedzUsuńSama Winter podejmuje trochę głupie i naiwne decyzje, ale czyni ją to bardziej ludzką, mimo, że czasem mnie irytuje, to chyba wychodzi to na lepsze niż gdyby była wszystko potrafiącą Mary Sue. A nawet na pewno.
Tak myślałam, że staruszka zginie, ale jednak myślałam, że Winter nie znajdą. Przecież nikt nie przeszukuje dużej szafy, co nie?
Zaczyna się robić coraz ciekawiej, zobaczymy, co teraz znowu stanie się z Winter.
Pozdrawiam,
G
Hejka ♥️ Kim tak naprawdę jest Emma i jaką rolę w tym wszystkim pełni, zostanie wyjaśnione, jednak nie prędko.
UsuńMam nadzieję, że Winter nie irytuje jakoś bardzo, staram się, żeby nie była przedstawiona od jakoś bardzo złej strony.
Dziękuję ślicznie za komentarz, pozdrawiam cieplutko ♥️
Maggie